Zemsta Corteza

03.08.2015 / WYPRAWY WĘDKARSKIE / MEKSYK

To była moja jubileuszowa, setna wyprawa wędkarska za granicę. Jednocześnie okazała się chyba najtrudniejszą. Naszym celem było Morze Corteza w meksykańskiej Kalifornii oraz połowy dorad, roosterów, wahoo i innych oceanicznych gatunków. Mocno dały nam w kość trudy długiej podróży, potworny upał, a już najbardziej kłopoty ze złowieniem wymarzonych okazów - szczególnie metodą spinningową.

Wyprawa numer 100 – nie do końca wyszło tak, jak miało

Huragan "Dolores", który przeszedł nad tym rejonem Pacyfiku tuż przed naszym przyjazdem, wywrócił całą przyrodę do góry nogami. Wielkie stada wahoo, fantastycznie żerujące przez kilka poprzedzających nasz pobyt tygodni, odpłynęły w sobie tylko znanym kierunku, a spotykane przez nas tu i ówdzie "szkółki" dorad też nie były tak liczne, jak powinny. Do tego złośliwe roostery postanowiły nie reagować na spinningowe przynęty i w efekcie przez pierwsze trzy dni niewiele zwojowaliśmy.

Po przestawieniu się na żywca udało się wreszcie zaliczyć kilka pięknych okazów roostera, Moja sztuka miała pomiędzy 15 a 20 kg, ale towarzyszący mi w wyprawie koledzy - Paweł, Adrian i Janek - połowili jeszcze większe. Rekordowy egzemplarz ważył ponad 30 kg i padł łupem Janka. Oczywiście wszystkie roostery wróciły do wody. Tylu tak dużych trofeów tego gatunku nie pamiętam na żadnej innej wyprawie.

Jeśli chodzi o dorady (koryfeny), które śniły nam się po nocach przez wiele tygodni poprzedzających wyjazd, to niemal każdy coś tam złowił, ale wyniki na spinning zdecydowanie odbiegały od oczekiwań. Największe sztuki miały wprawdzie po 5-7 kg, ale takich padło niewiele. Okazów dwucyfrowych, o których w skrytości ducha marzyliśmy, niestety zabrakło. Najwięcej koryfen padło na muchę, trochę również na trolling, a na spinning może z kilkanaście - w tym wiele naprawdę małych.

Złowiliśmy sporo tuńczyków bonito - ryb silnych i walecznych, ale nie należących niestety do największych. Ponadto wiele oceanicznych belon (needle fish) - w tym sztuki okazowe jakich nie widziałem jeszcze nigdy. Niestety, gatunek ten nie jeste zaliczany do szczególnie prestiżowych trofeów. Padły też pojedyncze tuńczyki żółtopłetwe (małe), triggerfishe, rainbow runnery, ladyfishe, snappery. Trzy atomowe brania wahoo zakończyły się porażkami wędkarzy (w tym jedno moją). Również sporych rozmiarów snapper, zacięty przez Adriana, wszedł w rafę i trzeba było rwać plecionkę. Na domiar złego straciliśmy w holu dwie naprawdę duże koryfeny. Tak więc pecha również nagromadziło się niemało...

Ostatni dzień spędziłem z muchówką w ręce (klasa 10). Udało mi się wyholować trzy koryfeny i jednego bonito. Ucieszyłem się bardzo, bo emocje były spore, a na wędce muchowej siła ryby jeszcze bardziej odczuwalna.

Mieszkaliśmy w sympatycznym ośrodku surfingowo-wędkarskim w rybackiej wiosce La Ventana, przy samej plaży. Posiłki były tradycyjnie oparte na rybach i owocach morza. Pływaliśmy na ryby w godzinach przedpołudniowych, gdyż od mniej więcej trzynastej wiatr robił się na tyle silny, że spokojny powrót z morza do bazy mógłby być zagrożony. Wypływaliśmy na tradycyjnych kalifornijskich "pangach" - po dwóch łódce (plus oczywiście przewodnik).

Naszymi kapitanami i przewodnikami wędkarskimi byli Meksykanie pochodzący z jednej rodziny: Valente, Juan Carlos, Fidelito, Effren i Israel. Próbowaliśmy praktykowanego tu powszechnie wędkowania z nęceniem większych ryb małymi sardynkami. Metoda ta sprawdzała się nieźle przy połowach na muchę i żywca. Na spinning było jednak znacznie trudniej. Gospodarze byli sami zaskoczeni tą sytuacją, bo w poprzednich sezonach spinning sprawdzał się tutaj jako skuteczna technika połowu. Widzieliśmy też w sklepach wędkarskich masę spinningowych przynęt, co świadczy o popularności tej metody na Morzu Corteza.

Poza wędkowaniem na Półwyspie Kalifornijskim udało mi się zwiedzić miasto La Paz, a w Mexico City słynny stadion Azteków (to było jedno z moich prywatnych turystycznych marzeń), dom Fridy Kahlo w dzielnicy Coyoacan, a także Sanktuarium Matki Boskiej Patronki Obu Ameryk w Guadalupe. Byliśmy też na świetnej kolacji w argentyńskiej restauracji z najlepszymi na świecie wołowymi stekami. Serwowali tam nawet porcje czterofuntowe!

Zapraszam do obejrzenia najciekawszych zdjęć z wyjazdu.

Pierwszy raz polecę na górnym pokładzie - zdecydował przypadek

„Casa Azul” czyli Muzeum Fridy Kahlo w Mexico City

Frida Kahlo - malarka,towarzyszka życia Diego Rivery

Frida miała lewicowe poglądy i bliskie relacje z Trockim

Spacer po dzielnicy Coyoacan

Centralny plac w Coyoacan

Centralny plac w Coyoacan

Kojoty – od nich pochodzi nazwa tej dzielnicy

Na bazarze w Coyoacan często bywali Frida i Trocki

Jedna z kawiarenek w Coyoacan

Ulice Coyoacan

Meksyk zawsze żyje piłką nożną

Pod stadionem Azteków

specjalna tablica opowiada o historii stadionu

Wśród drużyn, które tu wystąpiły, jest nasz Górnik

Bramka, do której trafiał maradona – również ręką

Meksykańska trawa, na którą tak narzekali nasi piłkarze

Na legendarnym stadionie

Z królem kibiców, a po prawej Maradona strzela ręką gola Anglii

W sanktuarium Guadalupe

Nowy kościół w Guadalupe

Pomnik Jana Pawła II stoi tuż obok starej katedry

Cudowny wizerunek Matki Boskiej z Guadalupe – Patronki Obu Ameryk

Indianin Juan Diego - świadek objawień

Grupa pielgrzymów

Sombrero i ponczo - symbole Meksyku

Piramidy w Teotihuacan

W tle piramida księżyca

Wieczór spędzamy w argentyńskiej restauracji

Tu podają najlepsze steki świata

Wylatujemy z Meksyku w stronę Kalifornii

Na lotnisku w San Jose del Cabo

La Ventana – mała osada nad Morzem Corteza

Spacer po La Ventanie

Mamy z Maćkiem pokój numer 12

Janek w drodze na kolację

Stołówka w naszej bazie

Guacamole – świetna pasta z awokado

Sushi z tuńczyka po meksykańsku

Grillowana dorada (mahi-mahi)

A na deser egzotyczne drinki na bazie tequili

Wczesnym rankiem wypływamy na ryby

Łódki nazywane tu „pangami” nie są duże

Ten drobny żywiec służy do nęcenia dużych ryb

Rainbow runner – rarytas na sushi

Mały amber jack

Pierwszy porządny rooster Pawła

Catch and release

Needle fish, nazywana przez nas beloną

A co tam słychać u muszkarzy?

Jakże piękną łuskę ma ta dorada

Należy bez wątpienia do najpiękniejszych ryb w oceanach

Znowu belona – całkiem ładna

Przewodnik łowi ladyfishe na żywca

Są znakomitą przynętą - o, Paweł już coś ma!

Wielka wędka i wielka ryba. Brawo!

A to mój rooster

Ależ upał!

Kończymy zwykle około 13.00

Po łowieniu dobrze zrobi kąpiel

Ptactwo jest wszędzie - czasem w wodzie...

... a czasem nad naszymi głowami

Paweł z Mileną czekają na zachód słońca

Dziś trollujemy – może padnie wahoo?

Niestety, jest za to Bonito

I drugie, a potem trzecie

Muszkarze też zmagają się z upałem

Gary coś holuje

Kolejne bonito na muchę

A to rekin wielorybi z… Garym na grzbiecie!

Dorado w trakcie walki

Wyskoki są częste i bardzo widowiskowe

Ryba już wyholowana

Tym razem slipujemy łódź z innego miejsca

Dorado Pawła

A to jedna z odmian snappera

Grzegorz łowi bodaj największa doradę

A Janek ma rekordowego roostera

Południe – żar leje się z nieba

Triggerfishe – są świetne na ceviche

Adrian holuje wielką rybę

No i jest!

Oczywiście wypuszczamy

Moja dorada złowiona na trolling (wobler)

Jeszcze jedna belona – było ich całkiem sporo

Po popołudniowej przebieżce

W grupie też są kulinarni artyści - dorado z czosnkiem, rewelacja!

Sashimi z rainbow runnera

Nadmorski bulwar w La Paz

Spacer po La Paz - syrena i katedra z czasów konkwisty

Spacer po La Paz

Zachód słońca w La Paz

Krewetki z miejscowej restauracji

A to meksykańska zupa z owoców morza – na ostro

W restauracji na ścianach wiszą wędkarskie trofea

Ostatni dzień spędzam z Maćkiem i muchówką

Ryby od czasu do czasu biorą, ale trzeba sporo pływać

Na muchówce dopiero widać, jakaż to siła

Gdy trafimy na szkółkę mamy zazwyczaj dublet

Piękny okaz Maćka

Dorada w holu

Znowu dublet

Dorada czyli mahi-mahi czyli koryfena czyli dolphin fish

Znaczek za złowienie koryfeny na muchę - tradycja w bazie Gary'ego

Ryba z temperamentem

Bajecznie wprost kolorowa

Pożegnalna kolacja – steki z grilla

W Cabo żegna nas tropikalna burza

Przed nami przesiadka w Mexico City i długi lot do Europy

Meksyk, lipiec 2015