Na wodzie i w kuchni
05.10.2015 / WYPRAWY WĘDKARSKIE / SZWECJA
We wrześniu 2015 roku podążyliśmy do Środkowej Szwecji w mocnej czteroosobowej grupie. Oprócz mnie byli w niej: Tomek Wieczorek, Jarek Niewodzki i Sławek Smółka. Naszym celem wędkarskim było przetestowanie trzech ciekawych rejonów: Bräcke (Jämtland) oraz Bollnäs i Voxnan (Hälsingland).
Największy szczupak wyprawy - 118 cm!
Pogoda nie dopisała nam w stu procentach, trafiliśmy bowiem na przełom lata i jesieni. W efekcie szczupaki nie uaktywniły się jeszcze na intensywny jesienny żer, czekając ciągle na dalsze ochłodzenie się wody. Z kolei okonie przestały już penetrować rozległą toń jezior, jak zwykły czynić to latem, a zawisły leniwie przy samym dnie. Były więc znacznie trudniejsze do złowienia.
Choć zabrakło nam festiwalu agresywnych szczupaczych brań, na jaki liczyliśmy, to jednak trochę ryb złowiliśmy. Moje największe szczupaki miały 82 i 90 centymetrów, a ponadto udało mi się przechytrzyć kilka dorodnych garbusów powyżej 40 cm.
Na jednym z jezior wypiął mi się niestety jakiś poważny okaz - prawdopodobnie olbrzymi okoń w granicach 2 kilo lub jeziorowy pstrąg. Sytuacja wyglądała tak: nagle zauważyłem chlapiącego się na powierzchni wody niedaleko łodzi 30-centymetrowego okonia. Natychmiast wrzuciłem więc w to miejsce przynętę. Branie nastąpiło już w pierwszym opadzie! Następnie to coś, co pochwyciło mój wabik, zaczęło agresywnie targać wędką przyginając jej szczytówkę kilka razy do powierzchni wody - zupełnie nie tak, jak czynią to w tej fazie walki duże, dostojne szczupaki. Stąd mój wniosek, że była to inna ryba. Co mogło próbować zjeść tak dużego okonia? Tylko inny znacznie większy okoń albo faktycznie - jak ktoś mi później zasugerował - pstrąg, którego prawdziwe okazy podobno zamieszkują toń wspomnianego jeziora. Nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie, bo ryba nagle zerwała się z haka i nie zdążyłem jej nawet zobaczyć...
TEN OKOŃ, zŁowiony przez Marcina, mierzył prawie 50 cm
Jeszcze większe rozczarowanie przeżył Jaruś, który na ulubioną algę zaciął szczupaczego giganta. Rybę widzieliśmy dobrze przy burcie łodzi i według naszej oceny miała na pewno ponad 120 centymetrów długości. Niestety, przy próbie podebrania rybie udało się wytrząsnąć błystkę z pyska. Uwolniona stała jeszcze przez moment nieruchomo przy łodzi, ale przy ponownej próbie pochwycenia jej w podbierak (choćby do zdjęcia, bo wiadomo, że sportowo sukces ten nie mógłby być już w pełni zaliczony), machnęła ogonem i odeszła w głębinę.
Największego szczupaka wyprawy złowił Sławek Smółka - miał 118 centymetrów. Również Sławek zaliczył inny piękny okaz o długości 97 cm, a Tomek tylko o centymetr krótszy. Było też kilka szczupaków w przedziale 80-90 cm (głównie trofea Tomka). Tomek został też królem złocistych w tym rejonie Szwecji sandaczy - złowił ich kilka. I choć przeważnie nie miały 50 cm, to jeden - dwukilowy - był już całkiem fajny.
Ładny sandacz złowiony przez tomka z opadu na 7 metrach
Okonie dopisały nam przede wszystkim na pierwszym miejscu - w Bräcke. Tam gospodarz Marcin pokazał nam, gdzie i jak je łowić. Wspólnymi siłami złowiliśmy więc kilka fantastycznych sztuk, a największy otarł się o bajkową granicę 50 cm! Na pozostałych miejscach też trafiały się grube garbusy, ale nie tyle.
Ciekawym doświadczeniem było dla mnie łowienie z wędkarskiego kajaka. Robiłem to po raz pierwszy i muszę powiedzieć, że ma to swój urok. Jednak widzę zdecydowanie większy sens w zastosowaniu tej metody na mniejszych kameralnych jeziorkach i rzekach, niż na dużych jeziorach, gdzie wiatr może w każdej chwili rozkołysać wysokie fale. Powrót do bazy pod falę może być poważnym wyzwaniem. Kajak może oddać bezcenne usługi wszędzie tam, gdzie nie ma szansy zwodowania innego sprzętu pływającego. Wówczas kajakowy spływ po dziewiczej często wodzie może stanowić wielką przygodę i zaowocować pięknymi okazami.
mój kajakowy debiut
Poza wędkowaniem drugim celem wyprawy było miłe spędzenie czasu w kuchni i przy stole. Przygotowaliśmy się do tego z Jarkiem solidnie, zabierając z kraju świeże i najwyższej jakości produkty do przygotowania wymyślnych potraw. Efektem naszych starań były m.in. ryba po grecku (ze szczupaka), smażony sandacz z sosem kawiorowo-śmietankowym z surówką z kiszonej kapusty, smażone okonie a la krewetki, eskalopki ze schabu z sosem borowikowym, barszcz ukraiński, rosół z kury, tatar, a nawet nasze polskie mielone kotlety. Uzupełnieniem naszych dzieł były niezwykle delikatne steki z sarny, przygotowane przez Marcina na biwaku nad wodą. Poezja smaku! Pod względem kulinarnym to była na pewno jedna z najlepszych wędkarskich wypraw mojego życia. A za rok planujemy jeszcze większe szaleństwa!
Obszerny reportaż z tej wyprawy pt. Wielki człowiek i wielki szczupak znajdziesz na stronie: fishingexplorers.com
tomek z 80-centymetrowym szczupakiem
a to mój dziewięćdziesiątak
okazałe garbusy z bräcke
marcin - fanatyk kajakarstwa i świetny wędkarz
sławek powoli się rozkręca
sarnina z patelni - absolutny kulinarny przebój autorstwa marcina
skąd my znamy tę nazwę?
nad rzeką ljusnan
i tu woda obfituje w szczupaki
są również ładne okonie
złowiony na płytkiej, porośniętej trawami podwodnej łące
cudowne kolory - tylko robić zdjęcia
barwy jesieni
barwy jesieni
barwy jesieni
okonie z leśnego jeziora - efekt kilku godzin spinningowania w deszczu
mielone zrobił jarek - pycha!
Piękny stary dom nad voxnan
Ryba po grecku na śniadanie
rosyjski delikates zakupiony na promie
Sławek z 97-centymetrowym mieszkańcem rzeki
Jarek z naszym gospodarzem - Rolfem
malownicze rozlewiska rzeki voxnan
finisz wyprawy należał do tomka
owoce leśnego runa
eskalopki schabowe w sosie borowikowym
Na promie do Polski
Szwecja, wrzesień 2015