Homary zamiast ryb

WYPRAWY WĘDKARSKIE / KUBA / 2004

W trakcie kilkudniowego wypoczynku w kubańskim kurorcie Varadero postanowiłem spróbować swych sił w oceanicznym „big game”. Wiedziałem wprawdzie, że wody w tej okolicy są mocno przełowione, jednak nie mogłem oprzeć się pokusie spędzenia dnia tam, gdzie rozgrywa się akcja słynnej powieści Hemingwaya „Stary człowiek i morze”.

Wyprawa na ocean zakończyła się złowieniem dorodnych... homarów!

Do podjęcia tej decyzji skłoniła mnie dodatkowo twarda postawa dwóch górali z Żywca – również uczestników naszej wycieczki, którzy byli niezwykle zdeterminowani do posmakowania takiej przygody twierdząc, że to jeden z głównych motywów ich wyjazdu na Kubę. Zrobiło mi się wtedy trochę wstyd, że ja - zapalony wędkarz - waham się, a dwaj panowie na co dzień nie mający nic wspólnego z wędkarstwem, bez chwili zastanowienia są skłonni wydać po 200 dolców na głowę, aby popływać kilka godzin po Atlantyku w poszukiwaniu wielkiego marlina.

Tak więc trzeciego dnia pobytu, gdy nuda plażowania zaczęła nam już poważnie doskwierać, zdecydowaliśmy się z Ewą dołączyć do górali i wynająć łódź wędkarską z przewodnikiem. Kapitanem okazał się sympatyczny młody człowiek imieniem Vladimir (jak sam powiedział imię nadano mu na część wodza sowieckiej rewolucji). Vladimir od razu potwierdził moje obawy oznajmiając nam, że wody przybrzeżne są już bardzo przełowione, a aby upolować coś konkretnego musimy wypłynąć znacznie dalej, na otwarte morze.

Tak też zrobiliśmy. Jednak wzmagający się z minuty na minutę wiatr coraz bardziej bujał naszą łajbą, a twarze dzielnych wędkarzy (i wędkarki) stawały się coraz bardziej „papierowe”. Gdy wszystkim zaczęło się zbierać na wymioty, a fale stały się znacznie wyższe od burt, zdecydowaliśmy się wrócić na rafę i poszukać chociaż jakiejś jednej zabłąkanej barakudy.

Tam spędziliśmy resztę dnia, kołysząc się beztrosko na spokojnej już falce i racząc oczy pięknem turkusowej, przejrzystej do dna wody. Nie udało się niestety złowić nawet owej mitycznejj barakudy. Jednak zafrasowany Vladimir postanowił nam to jakoś zrekompensować. W pewnym momencie założył maskę i wskoczył do wody. Po chwili wynurzył się trzymając w łodzi pokaźnych rozmiarów… homara. Powtórzył tę czynność jeszcze sześć razy, za każdym razem skutecznie.

Homary zostały ugotowane jeszcze na łodzi. Vladimir zaserwował je nam z masełkiem i cytryną. Cóż mogę powiedzieć… Niebo w gębie!

W porcie w Varadero

Jedna z łodzi wędkarskich do metody "big game"

Z Vladimirem na jego jednostce

Na łodzi

brań na razie nie ma, a fale coraz większe

Vladimir postanowił zapolować na homary

Oto one

łowi ich łącznie siedem

wspaniały posiłek podany na łodzi

mojito w jednym z hawańskich barów

tradycyjny kubański zespół muzyczny

na ulicach hawany

w cienfuegos nad morzem karaibskim

Stare kolonialne miasto Trinidad

spacer po trinidadzie

bujna kubańska roślinność

zachód słońca nad Morzem Karaibskim - gdzie są piraci?

Szwecja, listopad 2004