Islandzka wiosna i wielkie pstrągi
21.04.2015 / WYPRAWY WĘDKARSKIE / ISLANDIA
To już moja trzecia wyprawa do Islandii. I pierwsza wiosenna. Majowy termin został wybrany ze względu na wielkie jeziorowe pstrągi z Thingvallavatn, gdyż właśnie wtedy przypada sezon ich łowienia na wędkę. Niestety, w tym roku wiosna okazała się wyjątkowo paskudna pod względem pogodowym, co potwierdzali sami Islandczycy. W wielu miejscach na Islandii leżał jeszcze śnieg, temperatura oscylowała pomiędzy dwoma i siedmioma stopniami Celsjusza, wiały huraganowe niekiedy wiatry, padały również deszcze. Słowem – aura wybitnie barowa, nie wędkarska.
Przewodnik Kristian z moim pstrągiem o masie 4 kg
I w takich warunkach przyszło nam zmierzyć się z wielkimi rybami. Dotkliwe zimno, a szczególnie wiatr (musieliśmy wykonywać rzuty muchówką!), nie ułatwiały zadania. Opóźniła się też wegetacja i w niektórych dobrych zwykle łowiskach pstrąga potokowego ryby brały bardzo słabo i przez krótkie okresy. Jednak na innych wodach opóźniona wiosna miała tez swoje plusy. Na przykład w rzece Laxa (tam spędziliśmy we dwóch z Maćkiem Rogowieckim pierwsze trzy dni), gdzie mieliśmy łowić tylko pstrągi potokowe, było zaskakująco dużo łososia, który nie zdążył jeszcze zejść po tarle do oceanu. Pozwoliło nam to połowić te piękne i szlachetne ryby na jednoręczne muchówki klasy 6. Holowanie ryb nie było łatwe i trwało trochę czasu… Laxa obdarowała nas też okazowymi potokowcami (do 3,5 kilo), których padło kilka. A więc mimo fatalnej pogody północ Islandii opuściliśmy z tarczą.
Kolejne dni spędziliśmy w siedmioosobowej grupie nad jeziorem Thingvallavatn nieopodal Reykjaviku, w miejscu, gdzie europejska płyta tektoniczna styka się z amerykańską. Jest to jedno z najlepszych na świecie łowisk pstrąga potokowego. No właśnie: pstrąga czy troci? Bo odmiana żyjąca w tym jeziorze ma zmienne ubarwienie – niekiedy brunatno-złote, jak klasyczny potokowiec, niekiedy srebrzyste jak typowa troć. To problem do rozstrzygnięcia dla ichtiologów.
Żadne znane mi jezioro (no, może poza Corrib w Irlandii) nie jest tak zasobne w okazowe pstrągi potokowe, jak właśnie Thingvallavatn. To rezultat kilku różnych czynników, jak. m.in.: mnogość naturalnego pokarmu (lokalna odmiana palii), wyjątkowo czysta woda, kilka wpadających do jeziora rzek z doskonałymi odcinkami nadającymi się na tarliska czy fakt, że ryby te przystępują do tarła raz na dwa lata, co pozwala im na szybki wzrost i nabranie imponującej masy.
Pstrągi są dostępne dla wędkarzy jedynie wiosną, kiedy przebywają w płytszych partiach jeziora, bliżej brzegu. Później schodzą na głębię i są trudne do złowienia. Na Thingvallavatn nie można wprawdzie liczyć na wiele brań (średnio 1-2 dziennie na wędkarza), ale rozmiary trofeów wynagradzają to z nawiązką. Przeciętnie trafiają się sztuki w granicach 4 kilo, co już jest trudne do wyobrażenia dla przeciętnego europejskiego „pstrągarza”, a okazy przekraczające 5, a nawet 10 kilogramów padają w sezonie połowów niemal każdego dnia.
Pomimo wspomnianych, fatalnych wprost warunków atmosferycznych (niekiedy wiał tak silny wiatr, że trudno było otworzyć drzwi od domku!), grupie udało się złowić metodą muchową kilkanaście wielkich pstrągów, z których każdy traktowany był - w zależności od ubarwienia - jak złoty, srebrny lub brązowy olimpijski medal. Największa sztuka ważyła 14(!) kilo, kilka ryb było w przedziale 5-6 kilo, kilka dalszych miało po ok. 4 kilo. Oczywiście tego kolosa złowił Maciek – wędkarz fartowny, ale też bardzo ambitny i wytrwały, co trzeba mu uczciwie przyznać. Było też parę mniejszych - od 2 do 3 kilo. Poza tym w okolicznych znacznie mniejszych jeziorkach padło również kilkanaście potokowców o długości od 50 do 65 centymetrów (1,5-3,5 kilo). Wreszcie jako „przyłów” na wędkę trafiła jedna ślicznie ubarwiona palia (też niemała). Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby pogoda i temperatura wody były optymalne...
Moje wyniki to 10 ryb: 4 łososie (w tym dwa po ok. 5 kilo), 4 brunatno-złote potokowce (z czego trzy powyżej 50 cm), jeden srebrny pstrąg z Thingvallavatn o masie 4 kilo i jedna wspomniana wyżej palia (52 cm). Mogło być nieco lepiej, bo trzy dni wędkowania miałem bez kontaktu z rybą, ale mogło też być znacznie gorzej. Biorąc pod uwagę fakt, że już pierwszego dnia wyprawy dopadło mnie paskudne przeziębienie, muszę się cieszyć, że w ogóle udało mi się powędkować. A pstrąga z Thingvallavatn traktuję jako rodzaj szczególnej wędkarskiej nobilitacji. Poza tym ucieszyło mnie, że miałem okazje pomóc kilku kolegom w podebraniu ich zdobyczy. Bo taka wyprawa to nie tylko dążenie do własnych sukcesów, ale i miłe spędzenie czasu w gronie sprawdzonych przyjaciół oraz dzielenie się z nimi ich radością.
przed startem na kolejną przygodę
zniżamy się do lądowania w Keflaviku
po przesiadce przybyliśmy właśnie do akureyri na północy islandii
nasz domek jest całkiem luksusowy, a z tarasu widać w dole rzekę
prywatny odcinek rzeki laxa
pierwszego dnia maciek łowił sam, bo mnie powaliła choroba
złowił cztery łososie, a kilka dużych porwało mu żyłkę
z wyholowanych dwa były dość spore, w granicach 90 cm
w drodze nad rzekę samochód ugrzązł nam w błocie
nie ma rady, trzeba wzywać pomoc
właśnie przyjechał do nas kristian, dziś połowimy z nim
to chyba pstrąg i to dość ładny!
pewny chwyt podbierakiem i ryba jest nasza
maciek jeszcze nigdy nie złowił tak dużego "potoka" na muchę
ciemnobrunatna ryba ma 64 cm
a ja mam pierwszego łososia - to kelt w granicach 5 kilo
kolejny pstrąg maćka
moment szalonych brań
walka z łososiem to esencja wędkarskiej przygody
kristian ze swoją zdobyczą
hol jednoręczną "szóstką" nie jest łatwy
mój kolejny salmo salar - jeden z czterech tego dnia
i jeszcze jeden pstrąg maćka
kristian też nie chce być gorszy...
raz bierze pstrąg, raz łosoś - tak przez cały niemal dzień
ostatni akord
port w husaviku nad oceanem
całkiem dobra restauracja rybna
plamiak gotowany na parze z sosem pomidorowo-serowo-bazyliowym
lecimy z powrotem do reykjaviku
wulkan w chmurach
na lotnisku krajowym w reykjaviku
domki nad jeziorem thingvallavatn - w nich kwaterujemy
thingvellir - jedna z atrakcji turystycznych Islandii
wielkie pęknięcie ziemi na styku płyt tektonicznych
w tle jezioro thingvallavatn - tam będziemy łowić
w tym miejscu europa spotyka sie z ameryką
ruszamy na wieczorną sesję
ma może ze trzy stopnie!
bez rozgrzewki nie idzie wytrzymać w tej lodowatej wodzie
na zmianę próbujemy też z pontonu
tuż przed północą łowię ładną palię
dzięki temu mamy wspaniałą kolację
jedno z mniejszych jeziorek
podobno jest pełne pstrągów w granicach 1-1,5 KG
właśnie jeden taki połknął streamera
kolejnego łowi robson
a następnego tadzio
moje 4 pstrągi złowione w godzinę - trzy z nich powyżej 50 cm
robson złowił na tej sesji najwięcej ryb
ostatnie słowo należy do "krakowskiego" roberta
"księżycowy" żużel można znaleźć w wielu miejscach Islandii
inne mniejsze jeziorko - tu żyją już podobno okazy
spacer wokół niego wymaga niezłej kondycji - teren jest trudny
robert ma sztukę ok. 50 cm
ale maciek już znacznie większą, powyżej 60 cm!
piękne konie - pospolity obrazek na islandii
andrzej zajęty dobieraniem muchy
na poolu numer 1 łowię pierwszego pstrąga z Thingvallavatn
cudowna sceneria - dzisiaj pogoda dopisuje, ale to wyjątek
o północy maciek przebija mój wyczyn i łowi "szóstkę"
czasem pojawia się nawet słońce, ale jest zimno i wieje
bez terenówki nie ma szans na dotarcie do wielu dobrych miejsc
kolejny dzień i kolejne brania przy ujściu rzeki
andrzej jest królem tej sesji
ma "dzień konia" i łowi bodaj z sześć ryb
łowca z dobrą "czwórką"
jako kolejny do klubu wchodzi tadeusz
nawet taka pogoda nie była w stanie nas pokonać
maćka nagroda za wytrwałość - kolejna
ponownie na mniejszym jeziorku
ten wieczór należy do roberta
a na dużym jeziorze oglądamy popisowy występ jacka
jeden z jeziorowych pstrągów został zabrany do degustacji - pycha!
ten pstrąg jest mocno wyzłocony
podziwiamy też sukces naszego islandzkiego kolegi
robson zaimponował wszystkim fantastycznym finiszem
dobrał się w końcu do skóry grubym okazom
kolejna piękna nagroda za upór i ambicję
finałowy kolos maćka - 14 kilo!
nasza grupa w dniu wyjazdu
Islandia, maj 2015