Boyle

WYPRAWY WĘDKARSKIE / IRLANDIA / 2006

W kwietniu 2006 wyruszyliśmy z Zenkiem Grabowskim i Michałem Pszczołą w podróż, wiodącą do całkowicie dla nas nowej wędkarskiej destynacji. To republika Irandii. Kierunek bardzo popularny zwłaszcza wśród Niemców, których setki rokrocznie przybywają na zieloną wyspę w poszukiwaniu wielkich pstrągów, łososi i szczupaków. Naszym gospodarzem i przewodnikiem był również Niemiec – niezwykle sympatyczny Bodo, od kilku lat mieszkający w Irlandii i wychowujący tam całkiem sporą gromadkę dzieci (w tym adoptowanych).

Irlandzkie wybrzeże Atlantyku

Na miejscu okazało się, że Irlandia jest pełna nie Niemców, a Polaków. Nasi rodacy gremialnie wyruszyli do tego kraju za chlebem, więc spotkać ich można było wszędzie – na kasie w sklepie, przy dystrybutorze na stacji benzynowej, w knajpie za barem, na budowie… Cóż znak czasu. Sympatyczni młodzi ludzie zmuszeni do emigracji zarobkowej pracują teraz tworząc bogactwo swojej nowej ojczyzny. Swoja drogą nie wiedziałem, że zjawisko to ma aż tak wielką skalę.

Zamieszkaliśmy w miasteczku Boyle na zachodzie wyspy (Harbstwo Roscommon), w starym pięknym domu, leżącym w parku, tuż obok ruin średniowiecznego opactwa. Poza irytującymi oddzielnymi kranami z ciepłą i zimną wodą, a także okropnymi brytyjskimi śniadaniami, nie było się do czego przyczepić. Tydzień minął bardzo szybko, a czas dzieliliśmy między wędkowanie pod opieką Bodo oraz krótsze i dalsze wycieczki po okolicy. Irlandia okazała się fascynującym krajem, pełnym serdecznych ludzi i niezwykle urokliwych zakątków. Udało nam się odwiedzić również Irlandię Północną, a konkretnie miasto Enniskilen. Wielkim przeżyciem były też dla nas wieczorne wizyty w prawdziwym irlandzkim pubie w Boyle. Atmosfera tam panująca sprawiała, że obcy w sumie ludzie czuli się jakby tworzyli jedną wielką rodzinę.

Ryby brały średnio. Szczupaki były jeszcze dość pasywne, więc nie złowiliśmy ich zbyt wiele. Najlepsze wyniki miał Michał, który testował nowe dżerki firmy Salmo. Rzuty do samych trzcin zaowocowały kilkoma ładnymi sztukami w granicach 70-80 centymetrów. Poza szczupakami udało nam się przechytrzyć kilka pstrągów potokowych – na jednym z jezior, a także na malowniczej rzeczce. Nie były to jednak szczególnie okazałe egzemplarze. Nie stanowiło to dla nas jakiegoś problemu – celem było poznanie nowego kraju na wędkarskiej mapie świata oraz wypoczynek. Jednak największą wartością tej wyprawy była dla mnie nowa znajomość z Michałem. Niewątpliwie przypadliśmy sobie do gustu, co będzie miało zaowocować wieloma wspólnymi eskapadami w przyszłości. Fajny wyjazd.

słynne klify moher

corocznie są tu ofiary śmiertelne

tak więc ostrożność nie zawadzi

ruch lewostrony - musimy się przestawić

dom, w którym zamieszkamy

właność prywatna - rzecz święta

obok naszego domu - ruiny opactwa

zaczynamy łowienie z Bodo

w tych trawkach powinny siedzieć

wokół jezior - pastwiska

stary kanał łączący dwa jeziora

pierwsze irlandzkie szczupaki

zamaszyste zacięcie i rozpoczynamy hol

"Trójka"

Są szczupaki, są też pstrągi

Po wędkowaniu - wizyta w lokalnym pubie

dziś wycieczka do Irlandii Północnej czyli części UK

pojedziemy w prawo - na enniskillen

W Enniskillen

Stare zamczysko i katedra w enniskillen

Pięknie zdobione drzwi

Irlandia słynie z malowniczo położonych zamków

przejażdżka wzdłuż wybrzeża

Wszędzie pełno owieczek

miejscami okolica jest górzysta

gdzie znajdziemy pstrągową rzekę?

jest!

Irlandzkie przedwiośnie - wokół zielone łąki

a zenek próbuje wśród wstążek podwodnych traw

małe te pstrągi - zaledwie trzydziestaki

odrobina portweinu nie zaszkodzi

ale do smażenia takie trzydziestaki są najlepsze

a do popicia - obowiązkowy w Irlandii guinness

Przeczytaj mój artykuł „Ryby Celtów” opublikowany na łamach magazynu „Wędkarski Świat” nr 3/2007.



Irlandia, kwiecień 2006